Niczym Mały Książę Teresa Ulińska pokochała róże. W swoim ogrodzie ma ich około 130. Marzy o liczącym dwa hektary ogrodzie angielskim choć na razie spełnia się na nieco mniejszej działce.
Zieleń towarzyszy od samego wjazdu na posesję. Przez siatkę widać liczne krzewy róż. Niektóre nadal kwitną choć mamy już początek września. Przy okrągłym, białym stoliku ze stojącym na nim stylowym czerwonym imbryczkiem, czeka Teresa Ulińska.
– Teraz to w ogóle nie ta pora. To już drugie kwietnie. W czerwcu zapraszam – mówi, gdy wspominam jej o wywiadzie, na który się umówiliśmy.
Pani Teresa wygrała tegoroczną edycję gminnego konkursu „Na najpiękniejszy ogród, balkon – taras, podwórko”. Wystarczy się rozejrzeć by stwierdzić, że w pełni zasłużenie. Widać dbałość o każdy detal. Klomby oddzielają od trawnika obrzeża. W każdym miejscu widać róże. Krzewy są przycinane i pielęgnowane. Nie dziwię się, że od róż zaczyna się nasza rozmowa.
– Kocham angielskie ogrody a tam królują róże. Dużo czytam, oglądam. Każdą róże znam, jej wymagania, pochodzenie – opowiada pani Teresa. – O różach mogę bardzo długo mówić – dodaje z uśmiechem.
W ogrodzie posiada około 130 różanych krzewów. Coraz częściej szuka nietypowych, rzadko spotykanych odmian. Nie idzie nie skróty.
– Poprzeczkę stawiam sobie bardzo wysoko – mówi.
Same róże wymagają pielęgnacji i przycinania. Inaczej słabo kwitną a to przecież kwiaty są ich największą ozdobą różanych krzewów. Ci, którzy podarowali pani Teresie bukiet róż mogą ich poszukać w ogrodzie. Stara się bowiem niemal każdą próbować ukorzenić, dać jej nowe życie.
– Jest część róż, które z łatwością dają się zaszczepić. Z jednymi próbowałam i nie dałam rady – przyznaje Teresa Ulińska.
Nigdy się jednak nie poddaje, nie zraża niepowodzeniami. Nie poddała się nawet po groźnym wypadku w ogrodzie, który na pewien czas przykuł ją do wózka i kul.
– Nie mam żalu do ogrodu. Raczej do kreta – wspomina.
Część rodziny zapowiadała wówczas przemodelowanie ogrodu i usunięcie niektórych roślin by był on łatwiejszy w utrzymaniu. Pani Teresa nie zgodziła się to. Stara się robić jak najwięcej samodzielnie a do prac, których nie może wykonać angażuje członków rodziny.
– Teraz szukam roślin, które przysparzają jak najmniej problemów – stwierdza, dowodząc, że ogród może prowadzić każdy dostosowując go do swoich umiejętności, możliwości i potrzeb.
– Są rośliny kłopotliwe a ludzie widzą je jedynie jako okazałe i piękne, jak glicynia czy milin. Ten drugi potrafi się bardzo rozsiać i potem trudno go wykarczować. Podobnie jest z winobluszczem. Przyczepia się za pomocą przylg. Usunęłam, go z jednej ze ścian ale zostały przylgi i wygląda to strasznie. Nie wiem jak się tego pozbyć – przyznaje pani Teresa.
Jest amatorką ale ogród prowadzi jak profesjonalistka. Od dziecka miała kontakt z przyrodą. Ogrody prowadziły jej mama i babcia. Jednak to ciocia z Elbląga zaraziła ogrodową pasją panią Teresę.
– Dostawała róże w bukietach a potem dzieliła je na części, patyczki chowała do słoiczków i w ten sposób rozmnażała. Wyhodowała tak wiele gatunków róż i rosły jej znakomicie – wspomina.
Dziś z powodzeniem sama stosuje tę metodę. Jaki jest jej przepis na piękny ogród?
– Trzeba dać z siebie wszystko i wtedy jest ok – stwierdza z uśmiechem Teresa Ulińska.
Tekst i fot. Jarosław Pięcek, UG Wiskitki